Po całodziennym zwiedzaniu Wrocławia padacie z nóg, tymczasem  dzieci proszą: „Mamo, tato! Opowiedzcie nam bajkę na dobranoc!”. I co teraz? Na szczęście hotel Jasek przygotował specjalnie dla was ściągę przedstawiającą legendy wrocławskie dla dzieci. Mamy nadzieję, że przyda się przynajmniej na kilka wieczorów.

Smakowite legendy wrocławskie – Kluskowa Brama

Lubicie kluski śląskie z charakterystyczną dziurką, polane sosem grzybowym? Prawdziwe niebo w gębie! A wiecie, że we Wrocławiu jest nawet Kluskowa Brama i związana z nią legenda? Było to tak.

Dawno, dawno temu, w Zielonym Dębie pod Wrocławiem żyło sobie małżeństwo – Konrad i Agnieszka. Mężczyzna uwielbiał kluski śląskie, które robiła jego żona i jadł, aż mu się uszy trzęsły. Niestety, ukochana zmarła, a żadna sąsiadka według Konrada nie gotowała tak dobrze, jak jego małżonka. Biedak nie chciał nic jeść i marniał w oczach.

Kiedy pewnego razu wybrał się do Wrocławia, by sprzedać trochę warzyw, słabość i smutek tak go zmogły, że zasiadł przy kościółku św. Idziego i zapadł w sen. Przyśniła mu się jego Agnieszka, która dała mu garnek pełen klusek, ale zastrzegła, by każdego dnia zostawiał w nim jedną kluskę – inaczej czar przestanie działać.

Gdy Konrad się obudził, zobaczył u swych stóp garnek z kluskami. Rzucił się, by je pałaszować, aż na dnie została tylko jedna kluska. – Może żona tylko żartowała – pomyślał i postanowił zjeść smakołyk do końca. Kluska jednak wciąż wymykała się z łyżki, aż w końcu znalazła się na arkadzie bramy przy kościele i skamieniała. A garnek już nigdy nie napełnił się ulubioną potrawą łakomego Konrada.

Chcesz zobaczyć, jak miejsca z wrocławskich legend wyglądają w rzeczywistości?

Zarezerwuj nocleg w Hotelu Jasek Premium już teraz!

Czarodziejskie legendy wrocławskie – Mostek Czarownic

Mostek zawieszony między wieżami kościoła św. Marii Magdaleny nazywano Mostkiem Pokutnic albo – co gorsza – Czarownic. Mawiano, że zamykano tam leniwe dziewczęta, które nie chciały sprzątać w swoich pokojach. Wieczorami słychać było płacz i szuranie mioteł. Podobno kazano tam również przechodzić kobietom, podejrzewanym o uprawianie czarów. Jeśli którejś z nich podczas wyprawy po niebezpiecznej kładce zdarzył się śmiertelny wypadek, uznawano, że była niewinna.

Na mostku spotkacie dziś dwa wrocławskie krasnale – Teklę i Martynkę. Przypominają one legendę o  pannie Tekli, która spędzała czas na zabawach, strojeniu i przeglądaniu się w lustrze. Nie chciała ani pomagać rodzicom, ani wyjść za mąż. W końcu zdenerwowany ojciec przeklął córkę, a ta w okamgnieniu została porwana na niebezpieczny mostek. Miała go zamiatać aż do końca świata.

I tak się rzeczywiście stało – Tekla sprzątała i gorzko płakała. Jednak pewnego dnia przyleciała tam z miotłą czarownica o imieniu Martynka. Pomagając Tekli, zdobyła jej zaufanie, a kiedy poznała jej historię, postanowiła ją uwolnić. Jak tu jednak zrzucić czar? Pewnego dnia na wrocławskim rynku spotkała człowieka, który bardzo zdenerwowany szukał czegoś na czworakach. Okazało się, że był to czarodziej, który zgubił swoją różdżkę. Martynka pomogła ją znaleźć, a w zamian za to miała tylko jedno życzenie: aby uwolnił jej przyjaciółkę z wieży.

Tak się rzeczywiście stało, a dziś turyści mogą – po pokonaniu 247 schodów – wejść na ten niesamowity punkt widokowy i podziwiać nasze miasto. Nikt nie będzie kazał im zamiatać!

Legendy wrocławskie Most Czarownic

Legendy wrocławskie i dolnośląskie

Dolny Śląsk to nie tylko Wrocław. Choć liczne są legendy wrocławskie, warto też poszukać opowieści o okolicznych zamkach, kopalniach i ukrytych skarbach. Czy wiecie na przykład, skąd wzięła się nazwa Złotnik Lubańskich?

Otóż dawno, dawno temu na zamku Czocha (koniecznie go zobaczcie!) rządził Krzysztof von Nostitz. Kiedy przez Śląsk przetoczyła się wojna trzydziestoletnia, a następnie zaraza, ruszył po okolicznych wsiach, by ocenić straty. Ubóstwo mieszkańców było tak wielkie, że choćby podzielił się swoim majątkiem, nie mógłby zaradzić wszystkim biedom. Zmęczony wyprawą zasiadł na lewym brzegu rzeki Kwisy i prosił Pana Boga o ratunek. Stwórca zesłał mu sen – widział w nim piękne miasteczko i uśmiechniętych ludzi, którzy pracę mieli dzięki niedalekiej kopalni złota. Po przebudzeniu Krzysztof postanowił odnaleźć źródło tego kruszcu – i udało się. Dzięki temu mógł zakupić żywność dla wszystkich swoich poddanych, a miejscowość, w której założył kopalnię, nazwał Złotnikami.